Dwóch wiceministrów cwaniaczków, kłamców, zaoranych w TVNie
    Kononowicz pisze:


    I po Ciebie Stasiek tez przyjdą.


Na każdego przyjdzie jego pora, jak to się mówi - na nas też wesoły Przyjdzie po nas ta subtelna towarzyszka naszego żywota,
którą zaczynamy dostrzegać i myśleć o niej gdy już poczujemy się starzy. Ale co tam, damy rade!wesoły Mnie w myśleniu o ostateczności
pociesza zawsze myśl, że jeżeli jakaś rzeczywistość "po śmierci" istnieje, to powinienem w niej być otoczony bytami
mnie podobnymi, w przeciwnym przypadku musiałaby to być "reinkarnacja", czyli powtórne życie w tym bałaganie.
Ale tak na prawdę chciałbym, żeby tam niczego nie było (jako Kononowicz kumasz o co mi biega oczko. Po co komu te "raje",
"nieba", czy inne takie... Nie ważne, nie mam "weny" żeby bardziej zrozumiale o tym napisać oczko

P.S. Tekst w linku dałeś ciekawy, tylko trochę niefortunnym komentarzem go opatrzyłeś. Cóż, trochę zaczyna się panoszyć
ukraiński żywioł na naszej ziemi... Jednak nie demonizujmy tego zjawiska, na razie jest OK, niech pracują na Polskiego pana oczko
I tak gdy ich Niemcy wpuszczą do siebie, to prawie wszyscy wyjadą. Nie nakręcajmy się bez potrzeby...


P.S.2 Wiesz, robiłem z tymi ukrami przez jakieś trzy lata i niczego niepokojącego nie zauważyłem. Nie wiem co oni mają "w sobie"
(tego przecież nikt nie wie, co drugi człowiek wewnątrz nosi), ale nie szukali i nie powodowali problemów. Czasem na prawdę było mi ich
szkoda, np. gdy dostali rowery od pośrednika, a nie potrafili na nich jeździć. Czterdziestoletnie chłopy uczyły się jeździć na rowerze...
Przecież u nas za komuny były te rowery "Ukraina", a okazuje się, że tam nawet posiadanie roweru to jakiś "luksus"... Prowadzili te
rowery do roboty, bo się bali, że im je ukradną. Początkowo nie kumaliśmy o co biega i jak zobaczyliśmy kolumnę "naszych" ukrów
prowadzących rowery poboczem myśleliśmy, że są na kacu i boją się jechać wesoły Tak na prawdę to nie ma się z czego śmiać, mają po
prostu totalnie przerąbane, bo tam u nich nic ku dobremu nie zmierza... Zaprzyjaźniłem się trochę z jednym z nich, taki młody fajny,
i czasem opowiadał mi o tej beznadziei. Na drogę do Polski wyposażył się w zdjęcia swoich pradziadków, którzy byli Polakami,
pokazywał mi na telefonie wesoły Niepotrzebnie, i tak bym go lubił, bo był fajny. Jako jedyny z nich nie "naciągał" nadgodzin.
Kiedyś o czternastej widzę, że szykuje się do wyjścia i pytam "A co ty Andruch już idziesz, nie zostajesz dłużej?", a on na to:
"Z panem Piotrem bystro się rabota, ja już nie mam siły" wesoły Faktycznie trochę narzucałem tempo, ale kombinatorzy i tak się
oszczędzali, a on nie... Zawsze mi mówił "pan Piotr", nie mógł się przełamać, by przejść na "ty". Sami Ukraińcy mieli go za głupka,
bo pracował wydajnie i nie miał przez to siły "nabijać" godzin. Gdy mu o tym powiedziałem to nawinął jakoś tak: "panie Piotr, dobrze
trzeba pracować!" wesoły. Lubię takich ludzi, taka pozornie głupkowata postawa w dłuższej perspektywie opłaca się. Nie cierpię wszelkich
"cwaniaków". Reasumując - da się ich lubić, ale ostrożnym z pewnością trzeba być, bo wiemy jak było w przeszłości... Też były
koleżeńskie, a nawet małżeńskie relacje, a gdy padło hasło "budiem Polakiw ryzaty!", to wszystko się skończyło. Jakoś nagle
wywrócili się na lewą stronę, że tak powiem i pokazali zupełnie inne oblicze. Nie ważne...




  PRZEJDŹ NA FORUM