„Odniemczanie“ i polonizacja czyli z niemieckiego Breslau powstaje polski Wrocław
„Odniemczanie“ i polonizacja czyli z niemieckiego Breslau powstaje polski Wrocław

Magdalena Helmich, Jakub Kujawiński, Margret Kutschke, Juliane Toman

Wprowadzenie

Nasze badania we Wrocławiu prowadzone były w dwojaki sposób: z jednej strony była to oral history - historia przekazywana drogą świadectw ustnych, natomiast drugim obiektem naszych zainteresowań była przestrzeń miejska. W ramach badań przeprowadziliśmy 14 wywiadów indywidualnych oraz 1 grupowy, łącznie rozmawialiśmy z 23 osobami, w tym 21 Polakami, którzy przyjechali do Wrocławia i osiedlili się tam w latach 1945 –1950. Niektórzy z naszych respondentów należą do grupy tzw. „pionierów“, czyli pierwszych osadników na polskim „dzikim zachodzie“, którzy osiedlili się we Wrocławiu jeszcze przed konferencją poczdamską (Towarzystwo Miłośników Wrocławia, 1995, Hofmann, 2000). Większość naszych rozmówców pochodzi z Wielkopolski bądź z Galicji. Natknęliśmy się również w jednym z domu starców na dwie kobiety pochodzenia niemieckiego urodzone jeszcze w przedwojennym Breslau. Obie, po sprawdzeniu ich „polskości“ przez polskie władze, zostały po II wojnie światowej w swoim rodzinnym mieście (Madajczyk, 2000, s. 171-176).
Naszych rozmówców szukaliśmy głównie za pośrednictwem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz wśród członków różnego rodzaju stowarzyszeń, takich jak Związek Pionierów, Towarzystwo Miłośników Wrocławia oraz Niemieckie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. Interesowało nas głównie współżycie nowych mieszkańców z pozostającymi w mieście tuż po wojnie Niemcami. Ciekawiło nas w jakich sytuacjach się z nimi spotykano i czy nasi rozmówcy przypominają sobie jakieś warte przytoczenia wydarzenia związane z niemieckimi mieszkańcami miasta. Pytaliśmy też o powojenny Wrocław - szczególnie interesowało nas czy respondenci zauważyli „znikanie“ niemieckich napisów, szyldów, tablic bądź pomników.
Aby wyobrazić sobie atmosferę panującą we Wrocławiu tuż po 1945 r., należy pamiętać o kilku aspektach. Życie w mieście prawie całkowicie zniszczonym przez wojnę musiało być dla jego mieszkańców związane z ogromnym obciążeniem psychicznym, jak i fizycznym. Jednak dla Polaków pochodzących ze Lwowa, z Wilna bądź z terenów należących obecnie do Białorusi sytuacja ta była jeszcze bardziej dramatyczna: tak jak i dla wypędzonych Niemców, nie było dla nich bowiem powrotu do ojczyzny, ponieważ ta leżała już w granicach innego państwa. Zmuszeni byli opuścić ojczyste tereny, gdzie pozostawili domy, majątki i groby bliskich.
Inaczej wyglądała sytuacja osób przybywających do Wrocławia z Polski centralnej - większość z nich przybyła tu na własne życzenie, aby zasiedlić „ziemie odzyskane“. Dużą rolę odegrała tu propaganda: w 1945 r. chwytano się przeróżnych sposobów, aby na poniemieckie tereny sprowadzić polskich osadników. Argumentem przemawiającym za przybyciem w te strony była obietnica poprawy warunków materialnych, społecznych jak i zawodowych. Gregor Thum wspomina w swojej książce Die fremde Stadt. Breslau 1945, że różnice w mentalności przybyszy z Polski centralnej, Małopolski i Wielkopolski, czyli z sąsiednich regionów Śląska były o wiele mniejsze niż tych, którzy przybyli tu z przypadłych po wojnie ZSRR Kresów Wschodnich (Thum, 2003, s. 121, Ciesielski, 1999). Nie można więc zapominać o różnorodności kulturowej ludności, która nagle znalazła się w jednym mieście i musiała w nim wspólnie żyć.
Dla naszej pracy najistotniejszy jest okres powojenny i stosunki jakie panowały między Niemcami, którzy po wojnie pozostali we Wrocławiu, a nowo przybyłymi osadnikami. Kierowaliśmy się tu przede wszystkim pojęciem „odniemczania“, czyli wszelkimi zmianami jakie zachodziły na terenie miasta, które miały na celu oczyszczenie miasta z jego niemieckości. Chodzi tu szczególnie o usuwanie pomników, zmiany nazw ulic i niszczenie wszelkich innych materialnych pozostałości po Niemcach i ich kulturze (Linek, 1997, s. 59-63). Istotne jest pytanie, w jaki sposób „odniemczanie“ wpłynęło na stosunki polsko – niemieckie? Czy mimo nakazów i zakazów dochodziło do prywatnych kontaktów miedzy Polakami a Niemcami? Co czuli ludzie, którzy przybyli do Wrocławia? Czy odbierali to miasto jako niemieckie czy raczej jak głosiła propaganda jako odzyskane polskie? W jaki sposób i kto miał na to wpływ, że niemiecki Breslau zmienił się w polski Wrocław? Ważny był dla nas również stosunek oficjalnych doniesień z owego czasu do wspomnień osób, które te wydarzenia przeżyły. Jak się później okazało, relacje te różniły się między sobą. Chodzi tu szczególnie o sprzeczne informacje na temat zasiedlania byłych niemieckich terenów, które według polskich władz niegdyś należały do Polski i oficjalnie wróciły „do macierzy“.
Obok wywiadów, koncentrowaliśmy się również na „czytaniu miasta“. Szukając pozostałości niemieckich napisów, szyldów czy tablic na domach, szkołach, kościołach czy też innych budynkach publicznych próbowaliśmy wyobrazić sobie, w jaki sposób dokonywał się proces „odniemczania“. Przeprowadzając wywiady świadomie używaliśmy takich pojęć jak „polonizacja“ i „odniemczanie“. „Odniemczanie“ było powszechnie używane przez polską propagandę, czego nie można powiedzieć o pojęciu „polonizacja“, które miało negatywne zabarwienia. Używano terminu „repolonizacja“ by podkreślić pierwotne pochodzenie miast śląskich w tym i Wrocławia. Chcieliśmy sprawdzić, w jaki sposób owe pojęcia utkwiły w ludzkiej pamięci i czy rozmówcy będą protestować, kiedy będziemy używać określenia „polonizacja“.
Ważnym elementem badań był wybór strategii przeprowadzania wywiadu. Generalnie wybraliśmy formułę wywiadu otwartego. Wywoływaliśmy w ten sposób wspomnienia i słuchaliśmy opowiadania, czekając czy pojawią się wzmianki o wrocławskich Niemcach lub niemieckich pozostałościach w wyglądzie miasta.


„Odniemczanie“ i polonizacja Wrocławia w pamięci świadków.

Polscy osadnicy

Przeprowadzone przez naszą grupę wywiady charakteryzuje prawie całkowity brak wspomnień na temat niemieckiego Wrocławia. W wypowiedziach dominował wątek ogromnego zniszczenia miasta, trudnych warunków życia, braku bezpieczeństwa. Wydawało się, że respondenci po prostu nie chcieli rozmawiać na temat Niemców bądź niemieckości miasta. Nierzadko zamiast odpowiadać na pytania, zaczynali szerzej opowiadać o czasach późniejszych czy wręcz teraźniejszych. Wspomnienia o Niemcach i niemieckości pojawiały się z reguły dopiero wówczas, gdy pytaliśmy wprost czy dana osoba pamięta Niemców, czy byli jeszcze w mieście, gdy tam przybyła i później, czy ich znała, utrzymywała kontakty, czy pamięta jakieś niemieckie elementy przestrzeni, jak nazwy ulic, szyldy, pomniki.
Skala udziału Niemców i niemieckości miasta w pamięci polskich przybyszów jest bardzo różna. 83-letnia pani Halina [wszystkie imiona zostały przez autorów zmienione], pamięta na przykład, jak Niemcy wyjeżdżali, ale nic poza tym – nie miała z nimi kontaktu, jak mówi, nie znała niemieckiego, rozmawiała tylko z Polakami, wśród których żyła i pracowała. Inni spośród naszych respondentów stykali się jednak z Niemcami w różnych sytuacjach. 75-letnia pani Maria, która przyjechała do Wrocławia pod koniec 1945 r. wspomina, jak urzędnik z Miejskiej Rady Narodowej nakazał Niemkom opuszczenie mieszkania, które następnie przekazał jej rodzinie. Niemki przeniosły się wtedy na parter tej samej kamienicy, ale rankiem następnego dnia wróciły do starego mieszkania, do którego miały jeszcze klucze, by zabrać resztę swoich rzeczy. W innych przypadkach zmiana właściciela nie odbywała się w sposób tak bezpośredni – dostawano mieszkanie już opuszczone. Odrębną kwestią jest problem ewentualnych ruchomości zastanych w otrzymanym lokalu. Należący do grupy „pionierów“ Jan J. wspominał o działalności urzędu likwidacyjnego – Polacy musieli zapłacić za znajdujące się w mieszkaniu sprzęty. To doświadczenie nie jest jednak wspólne wszystkim osadnikom. Poza tym na podstawie innych wspomnień można zauważyć, że wiele dóbr traktowano jako niczyje – nocą zbierało się ziemniaki z podwrocławskich, poniemieckich, a nie zasiedlonych jeszcze przez nowych osadników gospodarstw, w razie potrzeby zabierano też odzież z opuszczonych mieszkań, by sprzedać je na tzw. „szaberplacu“ (pl. Grunwaldzki). By uzupełnić kwestie związane z mieszkaniem, należy też wspomnieć o obecnych w niektórych wspomnieniach Niemcach - sąsiadach.
Bardzo często wspomina się Niemców pracujących. Mobilizowano ich do odgruzowywania miasta, ale pracowali także jako dozorcy, konduktorzy, w różnego rodzaju zakładach i urzędach. Co więcej, pracowali również w domach niektórych naszych rozmówców lub ich rodzin bądź znajomych – były to najczęściej niemieckie kobiety, które przychodziły sprzątać i gotować. Pani Maria G. wspomina też liczne Niemki, które potrzebując pieniędzy, wyprzedawały swój dobytek na ul. Jedności Narodowej. Wielu z naszych respondentów pamięta Niemców nie tylko z pierwszych lat po wojnie, ale również tych, którzy pozostali, zwłaszcza w mieszanych małżeństwach. Wspomnieniem często powracającym w wypowiedziach polskich przybyszów są słyszane co noc okrzyki „Hilfe“. Podkreślano przy tym, że głównym źródłem niebezpieczeństwa byli żołnierze sowieccy.
Jak w omawianych wspomnieniach przedstawiają się relacje między Polakami a Niemcami? Z jednej strony widoczna jest separacja i dystans – nie wszyscy Polacy mieli bezpośredni kontakt z Niemcami, widoczna jest także tendencja Polaków do trzymania się razem. Pani Maria J., wspominając swoje przeżycia z pierwszych dni w poniemieckim mieszkaniu, stwierdziła, że Niemców potępiano. Polacy starali się też mieszkać blisko siebie, gdyż czuli się w ten sposób pewniej i bezpieczniej. Zarazem jednak do jej domu przychodziła „niby sprzątać“ pewna starsza Niemka, którą zapamiętała jako bardzo sympatyczną. Codzienne kontakty sprzyjały więc przezwyciężaniu nieufności. Pan Jerzy M. bawił się razem z młodymi Niemcami, ale z drugiej strony na śmigus-dyngus wodą oblewali jedynie młode Niemki, nigdy „swoich“. Silne bywało więc poczucie inności, być może nawet obcości, nie ma jednak mowy o aktach wrogości. Pani Kunegunda (we Wrocławiu od 1946 r.) pamięta, że dyrektora fabryki ubrań przy ul. Traugutta, który uderzył w twarz pracującą u niego Niemkę, „od razu wylali z pracy“.
Naszych respondentów pytaliśmy również o reakcje i postawy Niemców na polonizację Wrocławia. Generalnie podkreślali ich posłuszeństwo zarządzeniom nowych władz. Jeden z „pionierów“, pan Krzysztof B., wspominał Niemca Hartmanna, z którym współpracował w jednej z instytucji komunalnych, jako „chętnego, życzliwego, zapobiegliwego i pomocnego“. Z kolei inny z „pionierów“, wyróżnił trzy kategorie Niemców: takich, którzy przyjęli, że tak być musi, takich, którzy w obawie przed ewentualnymi (co wyraźnie podkreślił) represjami siedzieli cicho i takich, którzy włączyli się do pracy w mieście. Tu należy wspomnieć, iż Niemcy, którzy pozostali po wojnie we Wrocławiu byli zmuszani poprzez wszelkiego rodzaju nakazy ze strony polskich urzędów do pracy, często w bardzo ciężkich warunkach (Ther, 1998, s. 62 i n.)
Odrębnym problemem obecnym w naszych rozmowach jest stosunek polskich osadników do nowego miasta. Wielu z naszych respondentów zostało ściągniętych do Wrocławia przez swoich krewnych, którzy przybyli tu już wcześniej. Inni przybywali sami i często bardzo tęsknili za rodzinnymi stronami. Jedni zostawali tu świadomie, inni nie mieli dokąd wracać (jak np. Maria G., której dom w Warszawie spłonął podczas powstania). W ich wspomnieniach dostrzec można poczucie obcości i wykorzenienia. Pani Maria G. podkreślała, że Niemki wyrzucone z ich mieszkania miały w przeciwieństwie do nowo przybyłych w mieście koleżanki, rodzinę, miały więc dokąd pójść. Wielu z naszych rozmówców było zdania, że pomijając szabrowników i pospolitych przestępców, ludzie byli dla siebie bardzo życzliwi, solidarni i chociaż pochodzili z różnych stron szybko się ze sobą zżyli. Trudno powiedzieć, na ile ten bardzo pozytywny nieraz obraz relacji społecznych w tamtym okresie jest uwarunkowany negatywną oceną takich powojennych zjawisk jak np. przestępczość czy bezrobocie. Sugerując się literaturą, która opisuje panujące w tamtych czasach stosunki międzyludzkie (Thum, 2003, s. 160 i n.) wydawać się może, że okres powojenny jest przedstawiany w o wiele jaśniejszych barwach niż to miało miejsce w rzeczywistości. Jednakże dla nas istotne były subiektywne odczucia naszych respondentów. Zadomowieniu w nowym mieście sprzyjały oczywiście zawierane małżeństwa i rodzące się dzieci.
Co do wyglądu miasta, niektórzy pamiętają jeszcze niemieckie pomniki lub pozostałe po nich cokoły, pamiętają też niekiedy niemieckie nazwy ulic („pionierom“ zdarza się nawet używać ich zamiennie z polskimi). Pani Helena J. (we Wrocławiu od początku 1946 r.), pochodząca z Kielecczyzny, zwróciła uwagę na obcy typ zabudowy, na rzucającą się w oczy czerwoną cegłę.
Kiedy pytaliśmy jednak, czy traktowali Wrocław jako włączone do Polski miasto niemieckie czy też jako odzyskane miasto polskie, zgodnie podkreślali polskość Wrocławia, odwołując się niekiedy do wiedzy szkolnej. Według pani Haliny: [...] „to było nasze kiedyś, ja miałam świadomość, że to jest nasze, bo ja to czytałam w historii, że to było nasze“. W tym kontekście w przypadku dwóch spośród naszych rozmówców powróciły wspomnienia traumatycznych doświadczeń hitlerowskiej okupacji w Generalnym Gubernatorstwie oraz ujawniło się poczucie krzywdy, a nawet nieskrywanej nienawiści do Niemców. Szczególną uwagę należy zwrócić na wypowiedzi „pionierów“, ludzi najczęściej bardzo aktywnych społecznie. Jak zaznaczali ci spośród nich, którzy znaleźli się we Wrocławiu w 1941 – 42 r. jako robotnicy przymusowi, wszyscy Polacy wywiezieni na roboty do Wrocławia wierzyli, że tereny te po wojnie wrócą do Polski. Upadek twierdzy Breslau oznaczał dla nich wyzwolenie miasta. Rodzice pani Danuty O. zdecydowali się pozostać w polskim już Wrocławiu, chociaż mieli dokąd wrócić, czuli się jakoś z tym miastem związani. W relacjach wszystkich „pionierów“ widoczne jest zaangażowanie w odbudowę miasta, które stopniowo stawało się polskie. Niszczono wprawdzie pomniki, ale usuwanie śladów niemieckiej przeszłości nie było, jak mówią, najważniejsze – „co innego było do roboty“. Nowo otwierane sklepy miały szyldy polskie, bez żadnych odgórnych nakazów.
Dla polskich przybyszów nie ulega zatem wątpliwości, że Wrocław należał się Polsce, niekiedy uznają za ważne uzasadnić to wiedzą historyczną, szczególnie „historią“ Śląska lub zadośćuczynieniem krzywd doznanych od Niemców. Z drugiej strony odczuwają niekiedy potrzebę jakby usprawiedliwienia się. Jeden z „pionierów“ podkreślał, że wysiedlanie Niemców odbyło się „uczciwie i kulturalnie“, inni wskazywali na kontekst międzynarodowy powojennych zmian – decyzje w sprawie granic zapadły niezależnie od Polaków. Jak powiedział pan Wacław, szewc, mieszkający od 1950 r. we Wrocławiu, „Polacy tego nie wymyślili [...], sami tutaj nie przyszli jakąś siłą, przemocą...“. Na zakończenie warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię: byli robotnicy przymusowi, z którymi rozmawialiśmy, pamiętają niemiecki Breslau, sprzed oblężenia i zniszczenia. Poprosiliśmy więc o porównanie miasta przed zniszczeniem i po odbudowie. Zgodnie podkreślali piękno niemieckiego miasta, pełnego zabytków, zieleni. Wspominali je z pewną nostalgią. Wszyscy zauważyli też, że odbudowano zupełnie inne miasto, potwierdzając tym samym głębokość przemiany Breslau we Wrocław.
Podsumowując przeprowadzone wywiady można zauważyć jakże mocno w pamięć, szczególnie starszej generacji, zapadł obraz historii przedstawiany przez władze Polski Ludowej. Nie można również nie zauważyć sprzeczności w wypowiedziach elit o obrazie Wrocławia, które kreują je jako miasto europejskie. Wydaje się, że nasi respondenci nie są do końca tego świadomi, a może po prostu nie chcą się na ten temat wypowiadać. To można odczytać jako znak, że europejski sposób patrzenia na historię miasta jeszcze nie jest do końca rozpowszechniony.


  PRZEJDŹ NA FORUM