„Odniemczanie“ i polonizacja czyli z niemieckiego Breslau powstaje polski Wrocław
Pamięć autochtonów

Wieki migracji i wpływy polsko – niemiecko - czeskie na terenie dzisiejszego Śląska wpłynęły na to, że pewna część społeczeństwa ma nie do końca wyjaśnioną tożsamość – identyfikuje się zarówno z Niemcami jak i z Polską. Osoby takie, zamieszkujące od dawna te obszary, zaczęto po II wojnie światowej nazywać autochtonami. Rząd polski był ogromnie zainteresowany by „przywiązać“ ich do siebie. Chodziło tu z jednej strony o udowodnienie, że na ziemiach zachodnich mimo długotrwałych procesów germanizacji zachowała się polska tradycja, ale istotne było również zatrzymanie wykwalifikowanych pracowników, gdyż tereny te były ciągle słabo zaludnione (Madajczyk, 2000, s. 171). Na podstawie weryfikacji można było po udowodnieniu polskich korzeni uzyskać polskie obywatelstwo (Misztal, 1984, s. 244, Linek, 1997, s. 13). Jednak społeczeństwo odbierało autochtonów nie do końca pozytywnie - bardzo często byli oni z powodu swej odmiennej kultury brani za Niemców (Thum, 2003, s. 124). Zdarzało się, że byli oni z tego powodu dyskryminowani (mieli np. niższe zarobki, otrzymywali mniejsze racje żywnościowe).
Nasze dwie respondentki, pani Irmgarda Z. i pani Irena P., spędziły prawie całe swoje życie we Wrocławiu i przyjęły po wojnie polskie obywatelstwo. Głównym tego powodem były głębokie więzi rodzinne, jednakże istotny był również fakt, iż nie do końca wiedziały, co je w Niemczech czeka. Obie panie podkreśliły bardzo trudną sytuacje finansową, która się jeszcze bardziej pogorszyła po obniżce płac, Irmgarda Z. zmuszona była podjąć dwie prace zarobkowe, aby móc utrzymać siebie oraz swoich rodziców. Ogromnym problemem dla autochtonów okazał się fakt, iż z dnia na dzień musieli nauczyć się posługiwać w sytuacjach codziennych językiem polskim. Rzeczą zrozumiałą jest, że w tak trudnej sytuacji ludzie nie zważali na postępujący proces „odniemczania“ miasta - nie mieli na to ani czasu ani siły. Takie hasła, jak „odniemczanie“ czy „polonizacja“ nie odbijały się zbyt głośnym echem wśród społeczeństwa. Według Irmgardy Z. „z prawdziwym życiem to niewiele miało wspólnego“. Stosunek do polskich znajomych został przedstawiony przez nasze respondentki jako bardzo pozytywny - pomagano sobie i dzielono się wszystkim czym się dało. Obie panie nie były szykanowane ze strony polskiej, co bardzo często jest opisywane w literaturze (Thum, 2003, s. 145 i n.). Irena P. uważa, że wpłynął na to fakt, iż dla wszystkich okres ten był czasem nowego początku, w nowym bądź w całkiem odmienionym mieście. Polonizacja miasta zatraciła się w panującym wtedy chaosie i została potraktowana jako konsekwencja wojny.
Więcej na temat przeżyć przedwojennych mieszkańców Breslau, którzy pozostali w polskim Wrocławiu można przeczytać w rozdziale: Mieszkańcy Breslau we Wrocławiu.


Odniemczanie i polonizacja Wrocławia zapisane w miejskiej przestrzeni.

Narodowy charakter przestrzeni miasta nowożytnego można odczytywać na dwóch poziomach. Pierwszy z nich to poziom języka komunikacji, związany ściśle ze sferą działania, obszarem życia codziennego, są to nazwy ulic, szyldy i inne napisy publiczne. Drugi to poziom treści symbolicznych, świadomie odnoszących się bądź odnoszonych do historii, tradycji narodu i państwa, wyrażonych w języku lub artefaktach. W wielu przypadkach obie sfery nakładają się na siebie. Język nazw ulic itp. powinien być powszechnie zrozumiały dla mieszkańców miasta. Tym samym, we Wrocławiu, który od 1946 – 1947 r. w przeważającej mierze zamieszkiwała ludność polskojęzyczna, niemieckie napisy stały się po prostu niefunkcjonalne. W tym sensie nie może dziwić zastąpienie ich polskimi (Kruszewski, 1997). Niemniej, poprzez dobór patronów nazwy ulic niosły też treści symboliczne. Dlatego też, nie wszędzie wystarczało tłumaczenie niemieckich nazw - dokonywano tego zwłaszcza na Starym Mieście, gdzie nazwy miały jeszcze często rodowód średniowieczny, jak np. Nikolaistrasse, która pozostała ul. Św. Mikołaja. Częściej należało pozbawić je związku z niemiecką historią miasta - Blücherplatz stał się więc na przykład placem Solnym. Nazwom nadawano również charakter wyraźnie polski - z Tauentzienplatz powstał plac Kościuszki, niekiedy odwoływano się przy tym do konfliktów polsko-niemieckich z przeszłości - przykładem może być ul. Powstańców Śląskich, niegdyś Kaiser-Wilhelmstrasse czy most Grunwaldzki zamiast Kaiserbrücke. Wytyczanie nowych ulic i placów dawało okazję do umacniania polskiego obrazu Wrocławia.
Co więcej, język nie tylko wyrażał treści symboliczne, ale sam był traktowany symbolicznie, niezależnie, od kontekstu w jakim był użyty i od treści, których był nośnikiem. Tym należy tłumaczyć usuwanie wszelkich publicznych napisów niemieckich. Dotyczyło to nie tylko szyldów reklamowych, co dałoby się wytłumaczyć względami praktycznymi. Niszczono również niemieckie miejsca pochówku - niemieckie nagrobki można znaleźć już tylko na niektórych cmentarzach na obrzeżach miasta. Zaraz po wojnie likwidowano też niemieckie napisy i tablice pamiątkowe, np. na dzisiejszej siedzibie biskupstwa prawosławnego czy na dwóch zachowanych słupach granicznych z 1901 r., na jednym z nich, stojącym przed gmachem TV przy ul. Karkonoskiej napis niemiecki zastąpiony został polskim. Miały zostać usunięte i inne niemieckie nazwy znajdujące się na budynkach publicznych, ponieważ odnosiły się do niemieckiej przeszłości polskiego teraz już miasta. Nie niszczono ich jednak konsekwentnie ani systematycznie - do dzisiaj zachowało się wiele inskrypcji, i to nie tylko na tablicach pamiątkowych, ale także np. nad portalem szkoły budowlanej przy ul. Prusa, gdzie widnieje: „Ohne Fleiss kein Preis“ czyli „Bez pracy nie ma kołaczy“. Do dziś widoczne są również ślady niemieckich napisów na domach np. przy ulicach: Włodkowica, Szewskiej (fot. 4) i Piastowej.
Jednym z najistotniejszych wyznaczników niemieckiego wizerunku miasta w sferze symbolicznej były pomniki (Harasimowicz, 2000, s. 658-662). Spośród najważniejszych wymienić trzeba m.in.: pomnik gen. B. F. von Tauentziena na placu jego imienia (obecnie pl. Kościuszki) , feldmarszałka G. L. von Blüchera na Blücherplatz (obecnie pl. Solny) oraz pomnik Fryderyka Wielkiego na koniu na rynku (Antkowiak, 1985). Zdecydowana większość niemieckich pomników, jeśli nie uległa zniszczeniu już wcześniej, została rozebrana po wojnie, niektóre już w roku 1945 jak np. pomnik Wilhelma I. Inne przetrwały trochę dłużej – najpóźniej, bo dopiero w 1947 r. zniszczono znajdujący się na rynku pomnik Fryderyka Wilhelma III (Tyszkiewicz, 2000, s. 134). Przetrwały bardzo nieliczne – te, które nie miały bezpośredniej wymowy politycznej czy narodowej lub ją z biegiem lat straciły. Należą do nich posąg Szermierza przed gmachem uniwersytetu i siedzący na Pegazie Amor nad fosą miejską.
Tym samym przestrzeń miasta została pozbawiona dotychczasowego znaczenia, ale dość długo pozostała w znacznej mierze nie zagospodarowana w sferze symbolicznej. Tylko w kilku przypadkach w miejsce niemieckiego pomnika postawiono polski. Najwcześniej, bo już w marcu 1946 r. w ramach obchodów roku kościuszkowskiego na pl. Kościuszki na miejscu pomnika-mauzoleum Tauentziena odsłonięto głaz ku czci Bojowników o Wolność i Niepodległość (Suleja, 2001, s. 36). Nowych pomników powstało po wojnie stosunkowo niewiele. Niektóre poświęcono ofiarom II wojny światowej: bohaterom warszawskiego getta (pl. Bohaterów Getta, 1963) czy pomordowanym profesorom Lwowskim (Politechnika Wrocławska, 1964). Inne służyły kultywowaniu pamięci władzy ludowej, jak pomnik poległych funkcjonariuszy milicji obywatelskiej na pl. Powstańców Śląskich (1964). W 1974 r. wystawiono monument Mikołajowi Kopernikowi przy ul. Piotra Skargi, a w 1984 r. Juliuszowi Słowackiemu (w parku jego imienia). Przestrzeń symboliczną miasta w znacznej mierze wyznaczały również różnego rodzaju tablice pamiątkowe - podobnie jak w przypadku pomników część z nich związana była z martyrologią wojenną lub upamiętniała wyzwolenie jak np. tablice ku czci „pionierów“ (fot. 5).
Odrębną i dość liczną grupę stanowią natomiast tablice dokumentujące ślady polskości dawnego Wrocławia. Najczęściej upamiętniane były nimi pobyty sławnych Polaków, m.in. W. Pola w 1847 r. (pl. Solny 16, 1957) i J. Słowackiego w roku 1848 (pl. Kościuszki, 1959).
Można zatem stwierdzić, że polonizacji Wrocławia dokonano przy użyciu dość ograniczonego zestawu środków. Przede wszystkim zmieniono nazwy ulic i likwidowano różnego rodzaju niemieckie napisy, ale w porównaniu do dawnej niemieckiej „sieci“ punktów wyznaczających symboliczną topografię metropolii, w polskim Wrocławiu powstawała ona powoli i bez rozmachu.
Powyższe uwagi dotyczyły świeckiej przestrzeni publicznej. W przypadku nagrobków i tablic upamiętniających wkroczyliśmy już jednak w sferę sakralną, która również była polonizowana. Ciekawy przykład stanowi wnętrze katedry wrocławskiej. Przestrzeń sakralna wydaje się bardziej odporna na unarodowienie od przestrzeni świeckiej, a z pewnością elementy narodowe są tutaj wprowadzane za pomocą innych środków. Można powiedzieć, że narodowy charakter przestrzeni sakralnych odzwierciedla generalnie świadomość narodową duchownych i wiernych. Ponieważ jednak katedra wrocławska została zniszczona w 70% trudno jest określić, na ile zmieniono jej niemieckie wnętrze. Niemniej wraz z odbudową, a zwłaszcza przywracaniem funkcji religijnych (konsekracji dokonano w 1951 r.), katedra nabierała charakteru polskiego (Bukowski, 1985, s. 21-26, 103-121, Malachowitz, 2000, s. 114-129). Po odbudowie zmieniono też wezwania niektórych kaplic bocznych – pojawiły się kaplice poświęcone patronom Polski jak świętym: Wojciechowi i Stanisławowi. Polscy święci zostali także przedstawieni na witrażach. Nie należy przeceniać tych posunięć – były one nie tylko częścią procesu polonizacji, ale także jego efektem i do pewnego stopnia wynikały z potrzeb duszpasterskich. Z drugiej jednak strony nie brak śladów włączania się Kościoła w oficjalną interpretację historii i celebrowania odzyskania ziem zachodnich, chociaż główny nacisk kładziono na rozwój życia kościelnego. Widać to np. na tablicy ku czci kardynała A. Hlonda, ufundowanej w 25. rocznicę „powrotu“ ziem zachodnich i północnych do Polski. Znaczące są również witraże wykonane w pierwszej połowie lat 50-tych. Witraż wielkiego okna północnego przedstawia sceny związane z odzyskaniem Śląska, w wielkim oknie południowym natomiast nawiązano do bitwy pod Legnicą w 1241 r. Witraż w oknie kruchty południowej z kolei upamiętnia odbudowę katedry. Obok herbów kościelnych pojawia się tam także polskie godło i nowy herb miasta. Trzeba jednak zauważyć, że nie oznaczało to negacji dziejów kościoła wrocławskiego przed 1945 r. Obok wymienionych wyżej akcentów jawnie polskich, w katedrze pozostały liczne tablice pamiątkowe poświęcone niemieckim duchownym, jak np. tablica pamiątkowa ku czci kardynała G. Koppa, zmarłego w 1914 r.


  PRZEJDŹ NA FORUM